Jesteśmy zachwyceni :)
Po wyjściu z samolotu zaatakowało nas gorące powietrze. Tu jest chyba z 35 st :))
Na lotnisku przywitał nas upał.Mimo iż koszulki zaczeły kleić się do ciał, to po chłodzie jaki był w Sa Pa przyjeliśmy go z radością.
Po odebraniu bagażu zamówiliśmy taksówkę za 10$ do Pham Ngu Lao Area.Taksówkarz próbował nas naciągnąc abyśmy zapłacili za jego parking ale był to tani numer na który nie daliśmy się złapać.
Mamy hotel na wypasie o nazwie Vinh Chung Hotel.Co prawda za 15$ ale najlepszy jak do tej pory w Wietnamie.
Czysto, miło, duże TV,cicha klima,widok na ulice,lodówka,sejf .Niestety 5 piętro bez windy:))
Ale po obejrzeniu innych opcji za 12 $ ta wydała się dla nas najlepsza .
Sajgon wydaje się bardziej nowoczesny i uporządkowany niż Hanoi a ceny w sklepach i na ulicach dużo niższe.W knajpach pełno turystów ale to chyba nić dziwnego bo ceny piwa zaczynają się od 10.000 VND (mniej niż 1/2 dol).
07.12
Nawet fajne, pełne życia miasto może dać w kość.
Następnego dnia obeszliśmy starą część Sajgonu. Stara to raczej tylko z nazwy. Hotele z wyższej półki, sklepy znanych i drogich !!! marek jak chanel, LOUIS VUITTON, jimmy choo i innych do których i tak nie zaszliśmy :)
Widać jest w mieście kasa, bo inaczej nie byłoby takich przybytków.
Po drodze kupiliśmy wreszcie duriana.
Są wielbiciele i zagorzali przeciwnicy tego owocu. My chcieliśmy przekonać się osobiście jak smakuje.
No więc.... zapach oszałamiający... wydostawał się zdawałoby się szczelnego opakowania i siatki plastikowej.
Taki trochę francuski ser śmierdziel. A smak... no cóż :) ciekawy. Konsystencja kremowa o smaku lekko psującej się słodkiej cebuli, na końcu pojawiał się aromat owocowy, trochę podobny do melona.
Spróbowaliśmy i wystarczy. Może jeszcze kiedyś.
Upał straszliwy. dobrze, że w Sajgonie jest sporo zacienionych parków.
Gdyby nie klima w pokoju nie można byłoby w nocy zasnąć. Ale od klimy bolą nas gardła.
Widzicie :) jak trudno Polakowi dogodzić:) albo za zimno, albo za ciepło, a jak ma ładną pogodę i klimę w pokoju to gardełko rozbolało... :)
Wiele osób przestrzegało nas przez złodziejaszkami na skuterach. Jadą we dwóch i wyrywają turystom torby, aparaty.
Nas oszczędzili. Widać nie byliśmy w ich grupie docelowej :)))
Na następny dzień kupiliśmy one day trip na deltę Mekongu. szkoda, że tylko jeden, ale z dzieciakiem na więcej nie możemy sobie pozwolić. Koszt 11$/osobę, Ewka free. W cenę wliczony jest lunch.
Kupiliśmy też bilety do Mui Ne. Koszt - 5$/os, Ewka free. Autobus niby będzie jechać 5 godzin:) Niedowiarek ze mnie.
Wietnamki chodzą w komplecikach, które mi wydają się zwykłymi piżamami :) na pierwszy i dziesiąty rzut oka.
Widziałam je nawet w takich flanelowy, różowych w misie. Witać taka moda u nich... mają stajla :)
Oczywiście ludzie są różni. Są też tacy ubrani zupełnie po Europejsku.