Zakupiliśmy one day trip. Nie czarujmy się kilkudniówka byłaby lepsza.
Pomimo tego i tak jesteśmy bardzo zadowoleni. Wybraliśmy opcje wycieczki z floating market, ale na miejscu okazało się, że targ na wodzie jest ale wcześnie rano :) a my byliśmy około południa. Cóż tak się nabiera turystów...
Pływaliśmy zadaszoną łodzią ok. 30 os., później po wpłynięciu do mniejszych kanałów przesiedlimy się na łodzie 4 osobowe.
Przewodnik straszył krokodylami, ale jakoś w to nie uwierzyliśmy:) Chociaż później w Mui Ne były sklepy ze skórami krokodyli. Więc może jednak są.
Popatrzeliśmy jak żyją ludzie na łodziach i na nadbrzeżu. Skromniutkie warunki, małe klitunie.
Przyroda fajna,bujna. Woda zamulona, miejscami brudna ze śmieciami.
Lunch mieliśmy wliczony w cenę, ale dodatkowo można było zamówić Tilpię,tutaj nazywaną uchem słonia.
Znalazło się kilku chętnych. Usmażyli je w całości i wyeksponowane na stojąco w specjalnych stojakach. Dziwnie to wyglądało.
Wycieczka trwała 12 godz z dojazdem i na koniec mieliśmy już dość.
Na zakończenie przewodnik zaserwował nam nowy sposób na zbieranie napiwków od turystów.
Zapytał się czy wolimy jechać 2 godz. normalną drogą czy 1 godz. po autostradzie. Odpowiedź była oczywista:) Ok, ale musimy za tę autostradę zapłacić... Na pytanie po ile się składamy powiedział, że tyle ile damy:) W ten sposób zebrał kilkadziesiąt dolców napiwku,a autostrada kosztowała 3.
Wieczorem poszliśmy do naszej knajpy na pięterku, z którego był widok na duże skrzyżowanie pełnego skuterówi i przechodniów.
Przy dobrej kolacji i piwku pożegnaliśmy Sajgon. Koszt: 4 piwka, 2 dania obiadowe i fryty dla Ewki - 7$