Patan, drugie co do wielkosci miasto w dolinie.
Zastanawialismy sie jak tam dojechac.
Riksiarz nie dal by rady to takie chudasy ;). Taksiarz krzyknal 350Rs. Ok, wiec idziemy na autobus lokaleski.
Przystanek wyglada nastepujaco. Przy jednej z glownych ulic stoi kilkadziesiat busow, busikow i pojazdow nie podobnych do niczego.
Rozkladu i numerow autobosow brak. Wszystko w ichnich szlaczkach.
My do Patanu. Kolejni kierowcy odsylaja nas do nastepnych.
W koncu trafiamy do naszego. Jedziemy za jedyne 12Rs.
W Patanie znowu kasuja wstep na stare miasto. My po 200Rs a Chinczycy po 10Rs. Czysta dyskryminacja !!!
Plac palacowy podobny do innych w dolinie. Klimacik fajny. Mniej ludzi niz w Kathmandu.
Czy wszedzie jest fajniej niz w Kathmandu.
Poszlismy do knajpki na dachu z widokiem na palac i swiatynie. Pytamy sie kelnera gdzie jest Mont Everest. Smieje sie pokazuje gdzies palcem w smog.
Szkoda, ze tak niszcza to co maja najcenniejsze...
Dzisiaj sa moje urodziny :) Moje czyli Beci :)))
Uczcilismy je w knajpie Tybetanskiej.
A jutro na river rafting.