Ku nowej przygodzie wyruszylismy z rana busem do malej miejscowosci Tucupita,bo wlasnie z tamtad odpywaja lodzie.
Tucupita - mala miejscowosc w zasadzie nie wiemy czy zrobila na nas wrazenie. na nadbrzezu czekal na nas przewodnik o twarzy wenezuelskiego zabojcy... i ani slowa po angielsku.
Plynelismy lodzia okolo 5 godzin, po drodze podpywajac do domostw, widzielismy rozne egzotyczne ptactwo, kapiwary, papugi, malpy i taranrule. A to dopiero pierwszy dzien.
Na lodzi zjedlismy lunch. Oczywiscie kurczak i Cola ;)
Pod wieczor dotarlismy do Campu. Super miejsce. Drewno, bambus i liscie bananowca i to nad samym brzegiem rzeki.
Jeszcze takich warunkow nie mielismy w wenezueli, a przeciez jestesmy na totalnym zadupiu.
Orinoko - dzien drugi
Calu dzien w lodzi. Piekne kolorowe papugi, pelikany i inne egzotyczne ptaszyska.
Po poludniu Maciek plywal mala indianska dlubanka z jednego pnia drzewa z dziadkiem indianinem o wiecznie usmiechnietej twarzy.
A Becia na lodzi lowila piranie na kolacje. Nic nie zlowila .)),dobrze, ze mozna liczyc na miejscowych.
Jakies dziwne te piranie, mieso pod nosem a one nic...
Najfajniejsza byla jednak wiosna indianska. Na drewnianych palach postawione sa chalupki a raczej wiaty bez scian.
W srodku hamaki i rzeczy codziennego uzytku. Niektorzy mieli satelite i telewizor w wiekszosci jednak wygladalo bardzo biednie.
Pelno dzieciakow. Srodnio jedna rodzina ma 6 dzieci. Psotne, usmiechniete, rozczochrane, czasem brudne - jak to dzieciaki :)
W miejscowym sklepiku kupilismy siatke lizakow i rozdalismy loboziakom, ktore nieodstepowaly nas na krok.
Pieknie pozowalyu do zdjec a jeszcze chetnie ogladaly na aparacie.
Nasi przewodnicy dyskretnie chodzili za nami, bez nich mogloby byc roznie...
W nocy padalo i znowu pial ten cholerny kogut.
Bardzo fajny trip. Zupelnie inny niz Canaima. tam za malo czasu, tu odrobine w nadmiarze.
Jedynie chmara komaropw odstrasza od tej pieknej krainy. Wszelkie specyfiki odstraszaja je tylko na chwile.
Na koniec spacet po dzungi. W kaloszach, bloto po koski, zmasowany atak moskitow. Sprobowalismy serca palmy i wody z korzenia rosliny.
Pora wyjezdac :))
Nasz przewodnik Luis o twarzy zakapiora okazal sie bardzo fajnym gosciem,pomocnym i milym
Odstawil nas do wioski skad jeszcze godzinna jazda do Maturin.