Tutaj poczulismy smak Indii.
Ale to pozniej, na razie wrazenia z Agry;)
No nareszcie znalezlismy kafejke internetowa. Kompy chyba maja 15 lat i oczywiscie sa czarne z brudu ... :)
Varanasi to magiczne miejce. Piekne i przerazajace. Ale od poczatku.
Riksiarz zlapany na dworcu (a raczej on zlapal nas :)) zawiozl nas na jeden z Ghatow. Oczywiscie nie na ten co powinien. Weszlismy do dwoch hoteli i wyszlismy. W trzecim bylo miedzynarodowe towarzystwo travellerow wiec zostalismy.
Mamy pokoj z widokiem na Ganges.To taka bardziej wypasiona wersja za 500Rs czyli 10$. Co wcale nie znaczy, ze jest czysciejszy i za mamy zlew w lazience :). Ale to tylko mala dygresja gdyz nie przyjechalismy tu do hotelu.
Akurat nasze okna wychodza na Ghat czyli nadbrzeze gdzie pali sie zwloki. Obok stoi elektryczna spalarnia dla mniej zamoznych.
Widzielismy wiecej niz chcielismy. Caly dzien i noc pod naszymi oknami nosza zwloki i pala jakies 50m od naszego balkonu.
Dziwne uczucie. Nie wiem jak mamy sie zachowc. Normalnie odpoczywac na tarasie z drinkiem a obok palace sie zwloki...
Rozejrzalam sie i inni jakos nie maja z tym problemu. Wiec tlumacze sobie, ze to inna kultura a sam obrzadek spalenia jest uwolnieniem duszy wiec jest radosnym.
Na takie spalenie nad Gangesem moga pozwolic sonie tylko bogaci. 1 kg drewna kosztuje 150Rs a potrzeba przynajmniej ze 200kg. Przy dziennym zarobku robotnika 100Rs.
Widze, ze hindusi maja specyficzne podejscie do miejsca palenia zwlok. Jeden z chlopcow zmoczyl sobie kurtke w rzece wiec odszedl do dogalajacego sie ogniska zeby ja podsuszyc...
Tuz obok jest kilka slumsow. Jak dogasa ognisko zawsze znajdzie sie ktos kto bierze rozzazone wegle na palenisko pod posilek lub studza niedopalone klody i zabieraja. Brrr... ciary przechodza.
Jak juz ciala zostana prochy wrzucaja wszystko do rzeki wczesniej przesiewajac.
Juz sami nie wiemy czy cos tam jeszcze szukaja i czy to moze czesc dalsza obrzadku.
Tak wiec jak napisalismy widzielismy ZA DUZO !!!!
Ganges jest dla hindusow swieta rzeka.
Widzielismy ceremonie slubne. Pieknie. Kobiety wyglagaja tak, ze nie mozna oderwac zwroku.
Z rana nad rzeka jest wielkie pranie. ponoc tu w miescie nie mozna miec pralki elektrycznej bo maja problem z pradem. I rzeczywiscie codziennie wylanczaja prad na kilka godzin w calym miescie.
Rozwieszone lub o prostu polozone na ziemi pranie schnie na sloncu.
Hindusi biora do buteleczek wode z Gangesu. Widzielismy jak prad niosl zdechla kowe.
Niedaleko ludzie kapia sie lub dzieciaki po prostu bawia sie w wodzie.
Co chwila slychac jakos muzke i kolorowe saree. Kobiety ubieraja sie bardzo kolorowo a mezczyzni w szarosciach. Generalnie nie przywiazuja oni uwagi do higieny. Ich ubrania sa czasem po prostu czarne.
Uliczki starego miasta sa bardzo waziutkie, krete i nieoznacone. Labirynt.
Trzeba pamietac ktorej strony jest Ganges i jakos mozna sie po nim poruszac.
Tu tez jest duzo malp, ktore tak poprostu skacza sobie po okolicznych domach i kradna jedzenie:)))).
Teraz trwa swieto festiwal kolorow Holi na czesc nadejcia wiosny. Dzieciaki biegala z woreczkami napelnionymi kolorowa woda i oblewaja siebie na wzajem i czasem pzechodniow. Taki nasz smingus dyngus.
Ludzie chodza cali umazami kolorowymi proszkami. Jestes sporo wystepow.
Plynelismy lodka po Gangesie. Widoki niezapomniane :)
Oczywiscie bylo troche slownych przepychanek, ale w koncu wyszlo na nasze czyli na to co sie umawialismy na poczatku.
Kosztowalo nas to na 1h 2$:)))
Spotykamy roznych hindusow. Milych i ciekawych ale i tych cwaniakujacych.
Niesprawiedliwe byloby stwierdzenie, ze wszyscy zachowyja sie jak riksiarze i naganiacze ze sklepow.
Czasem sa tak nachalni i caly czas mowia to samo :) madam, sir riksza, saree, boat powtarajac to po tysiac razy. Chcialoby sie uciec.
Jest tez mnostwo zwyczajnych milych osob.
Ciekawych nas, ale i my jestesmy ciekawi ich :)
Jutro jedziemy do Kathmandu. Dluga droga przed nami :)))
Za bledy przepraszamy, ale klawiatura nie chwyta wszystkich liter;)))
OSTATNI DZIEN W VARANASI
Poszlismy do naszej knapy przy glownym ghacie. zamowilismy Mix Vegetable Curry i Paneer Chilli. Chyba cos nie wyszlo i kucharz mial gorszy dzien bo jedzonko bylo troche przypalone i jakies inne niz poprzedniego dnia .
Wieczorem powtorka z poprzedniego dnia. Wystepy przy Ghatach chociach jakos inaczej... MAGICZNIE.
Na Gangesie pelno lodzi wypenionych po brzegi ludzmi w pieknych kolorowych strojach i migocace na wodzie lampki i muzyka "Ganga, Ganga swieta rzeka..."
Bylo niesamowicie, czylismy sie jak w srodku filmu reklamowego o Incredible India ...:))))
Dla takich chwil warto tu przyjechać.