Po kilku godzinach dotarlismy do Kathmandu.
Po drodze wspaniale widoki. Jechalismy takimi gorskimi waskimi drogami, ze musialam ustapic Mackowi miejsca przy oknie. Wydawalo mi sie, ze co skret to spadamy w przepasc. Maciusiowi sie podobalo... :)
Jak tylko wysiedlismy z busa dopadla nas zgraja naganiaczy z roznych noclegowni.
Najpierw trafilismy do Gest Hause Kathmandu. Najtanszy pokoik po 22 $. No nie... przeciez to tu majatek. Zabieramy sie stad!.
Pozniej ogladalismy kilka nor i podlych dziur za 3 $ za pokoj.
Wreszcie trafilismy do Siesta Hause i zostalismy :) Bardzo fajnie. Pokoj za 8$ po targowaniu.
Nasze lokum jest w samych centrum Thamel. Jest to turystyczna czesc miasta. Pelno straganow z pamiatkami i sklepow ze sprzetem do trekingu. Co krok mozna tez zobaczyc biura sprzedajace Jungle Safarii, trekking, river rafting itd.
Pierwszego wieczoru poszlismy na Squer Durbar (czyli plac palacowy) na ktory zeby wejsc obcobrajowcy musza zaplacic 300Rs za osobe. Nam udalo sie wejsc za darmo :)) za co w nagrode zjedlismy przepyszne pierozki MOMO VEG. za okolo 0.25$ :).
Ciekawe, ze wyobrazenia o jakims miejscu sa zawsze inne. Pamietam jak kilkanascie lat temu dotarlismy do Wenecji przerwsze spojrzenie i zadnego wrazenia. Eeee przeciez to wcale nie takie ladne, fajne, ekscytujace... Caly smaczek przyszedl pozniej !:)
Kilka razy tam pozniej wracalismy. I nadal uwazamy ja za jeden z najbardziej urokliwych miejsc.
Nasze wyobrazenia to krystaliczne czyste gorskie powietrze i widok na Himalaje.
A tu smog i zero widoku na gory.
13.03.09.
Pojechalismy pod wielka Stupe Bouddahanath wpisana na liste UNESCO.
Jakos przemknelismy boczkiem bo znowu chcieli nas skroic po 300Rs a lokalesow nie.
Pozniej zobaczylismy boczne wejscie przy ktorym juz nie chcieli zaplaty.
Codziennie jemy MOMO takie pierozki z roznymi nadzieniami roznie przygotowane.
Unikamy knajp dla turystow.
Jemy z lokalesami, sa odrobine zdzwieni i czasem robia sobie z nami zdjecia.
Rozgladamy sie za raftingiem. Ceny rozne. Wydaje sie, ze podaja je z kosmosu.
Co biuro inna cena. za ten sam rafting od 50 do 120$. ciekawe...
Siedzibe ma tu UNICEF. Niestety bardzo duzo widzi sie oberwanych brudnych dzieci. Kilkoro widzielismy jak wdychaja klej z woreczkow. A 100m dalej siedziba takiej organizacji.
14.03.09
Zaczynamy oswajac Kathmandu i czuc kliemat.
Dzisiaj poranna herbatke z mlekiem zwana tutaj cziaj wypilismy przy stupie na Thanamelu. Wokol jest kilka swiatyn wiec z rana bylo tam sporo osob. Pomodlic sie czy tez oddac poklon Buddzie. Trudno powiedzic. Dopiero wglebiamy sie o co tu chodzi.
Tak czy inaczej fajny klimacik.
A wazne !. Pisalimy, ze w Varanasi podczas Swieta Holi byla fajna muza "ganga swieta rzeka..".
Idziemy sobie po Thamelu a tu ta sama muza. weszlismy do sklepu i od razu nabylismy plyte Ganesh Mantra. Taka okazja moze sie juz nie powtorzyc.
W Kathmandu calymi dniami nie ma pradu. Jest wczesnie rano i dopiero po 20:00 wieczorem. Ludzie jakos sobie radza.