Geoblog.pl    BeciaiMaciekwpodrozy    Podróże    WENEZUELA    Caracas MACUTO
Zwiń mapę
2011
21
sty

Caracas MACUTO

 
Wenezuela
Wenezuela, Caracas
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9259 km
 
Chorche przyjechal po nas na lotnisko. Huraaa !!!!
Ulatwil nam bardzo, bo po wyjciu ze strefy zamknietej dopadla nas horda naganiaczy i cinkciarzy.
Oficjalny kurs dolara w kantorze na lotnisko to 4 Bs, nieoficjalny 8 i wiecej.

Po drodze miasto wygladalo raczej biednie, na wzgorzach barrios czyli slamsy przedmiesc. Widac miejsca po osuwiskach blotnych, ponoc zginelo wtedy sporo ludzi. Coz lokalesi i tak spowrotem obok wybudowali swoje chatki... zycie...

Kase wymienilismy u recepcjonisty w hotelu w ktorym zdecydowalismy sie zatrzymac.
Hotel Plazamar jest raczej skromniutki, ale 10 dol za osobe to niewygorowana cena.

Na razie bylismy w kilku sklepach, zaopatrzylismy sie w podstawowe produkty znaczy rum i cola :))
Pozniej siedzielismy razem z Szyszkami i omawialismy kolejne etapy podrozy.

Oczywiscie nie moge nie wsponiec o polskim akcencie w Macuto.
Poszlismy na RASTA BURGETY a tam jedna z pozycji to POLACO :))) Dobre, kosztowalo 15 BS czyli niecale 2 dol.
RASTA BURGER zawstydzil Mc Donalda :)))

Stoimy sobie grzecznie do kasy a przed nami mlody facet z bronia za pasem. Niby mial identyfikator, ze jest detektywem, ale i tak malo przyjemnie.

Pelno bezowych lokalesow i tylko my biali. Na razie nie widzielismy w Macuto innym turystow. Nie to, ze sa mi jakos potrzebni ale byloby razniej.

Pytamy sie recepcjonisty czy jest bezpiecznie. Tak, tak, ale tylko do 20:00... Nie odwarzylismy sie wloczyc pozniej.
Zewszad widac morze, ale do tej pory nie zmoczylismy nogi w morzu karaibskim.
Dzisiaj koniecznie chrzest morski.

Cieplo 30 st, komary zra.

PS
piszemy bez polskiej czcionki, bo oczywiscie jej nie ma :)
zdjecia tradycyjnie po powrocie

MACUTO 21.01

Caly dzien spedzilismy nad woda.
Chrzest morski byl a jakze :)) Duze fale, silna fala odbojowa, slona i o dziwo woda wcale nie za ciepla.

Dzien zaczelismy sniadankiem z lokalesami w malym grajdolku przy plazy.

Caffe Grande ( 3 Bs) i empanady (6Bs). Kawa bardzo aromatyczna i slodka.
Empadana ro rodzaj pierozka z nadzieniem, smazony na glebokim tluszczu.
Smaczne choc dla nas odrobine za tluste.

Lokalesi jedza duzo i tlusto.
Figurki delikatnie mowiac maja korpulentne, rubensowskie ksztalty. Kobietki bez kompleksow pokazuja swoje obfitosci w skapych bikini.

Ludzie pogodni, usmiechnieci. W kazdej knajpce glosna muza, salsa i inne wariacje latino.
Na wszystko maja czas to i na wszystko trzeba czekac.

Przecietny polski bialas zrobilby trzy rzeczy podczas gdy lokales zabiera sie do pierwszej.

Macuto to letniskowa miejscowosc wenezuelczykow, innych brak.
Fajnie bo klimacik jest autentyczny, radosny i bez nadecia.

Wracajac do jedzenia to poszalelismy.
Rybka smazona a raczej rybsko bo zeby miala! Smarzone banany z kapusta, serem i mnostwem sosow najlepiej majonezowych.
Wszytko pyszne i swieze.
Ceny nizsze niz w polsce o 20, 30%. Niektore jak cola, arbuz drozej,

Wieczorem najpierw posiedzielismy w barze przy plazy.
Piwko i smazone banany. Ludzie tanczyli salse na plazy.

Pozniej juz na hotelowym tarasie rozpracowalismy kolejna flaszke rumu.

Tego dnia padalo. Przyjemny kapusniaczek byl orzezwiajacy.
Chcielismy wjechac na gore Awila z ktorej widac panorame Caracas. Niestety dowiedzielismy sie, ze droga jest zamknieta z powodu osuniec ziemi. Dojezdaja tam tylko jeepy ale przy dobrej pogodzie. wiec znowu uslyszelismy maniana :))))

Na gorze jest kolej linowa, ktora biegnie do Caracas.

Szkoda, ale sprobujemy jeszcze raz. Moze sie uda.

MACUTO - 22.01

W koncu udalo sie.
Wjechalismy jeepem okolo godziny bardzo ostrym wjazdem - momentami nachylenie stoku siegalo 45 st -na wysokosc ponad 2 tys m.
Koszt wjazdu´/zjazdu to 40 Bs na osobe.
Po drodze piekne widoki, domki przyklejone do zbocza.

Z gory roztaczala sie panorama Caracas i morze po widnokrag. Na szczycie stoi juz nieczynny kilkunastopietrowy hotel Humbolt, postawiony w 1953r. Stoi i niszczeje...
Mozna tam kupic prawie wszytko, taki mini jarmark, mydlo i powidlo.

Powietrze bylo rewelacyjne. Ostre gorskie, pomieszane z zapachem morza. Rewelacja

Podroz w dol trwala 40 min i byla rownie ekscytujaca co wjazd. Co drodze mijalismy osuwiska ziemi przez ktore wczesniej droga byla zamknieta.

Pora ruszac dalej.

Zamowilismy taxi do Caras, zeby z tamtad pojechac do Ciudad Bolivar.
Koszt taxi 150Bs. Okazalo sie, ze na godzie przed odjazdem nie ma dla nas transportu, bo jest weekend.
Jest inna, ale za 250 Bs - zdarli z nas okrutnie...

Zdecydowalismy sie na przejazd autobusem do Ciudad Bolivar Aeroexpresso Executivo.
Bylismy pozytywnie zaskoczeni, stanem drorca autobusowego. U nas takich nie ma i pewnie dlugo nie bedzie...
Poziom lux.
Kupno biletu autobusowego to jak przelot miedzynarodowy. Paszporty, odprawy bagazy i trzepanie przed wejsciem do autokaru.

Uprzedzeni wczesniej uzbroilismy sie w kilka warst ubran, czapki i spiworu. rzeczywiscie klima wlaczona byla na full.
Siedzenia rozkladane na sypialne. No, no Ameryka...

Po drodze kontrola wojskowa. I oczywiscie z calego autobusu kogo wyciagneli... Macka.
Pytali gdzie jest pieczatka wjazdowa. Maciek spokojnie pokazal. Ewidentnie chcieli wyciagnac kase, ale bariera jezykowa im przeszkodzila...
Na razie 1:0 dla nas - oby tak dalej !
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (19)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
geminus
geminus - 2011-01-22 20:05
Pozdrowienia dla Hugo. Trzymam kciuki i pozdrawiam.
 
BeciaiMaciekwpodrozy
BeciaiMaciekwpodrozy - 2011-01-22 21:11
Hugo pozdrowiony :)
 
 
zwiedzili 14.5% świata (29 państw)
Zasoby: 171 wpisów171 64 komentarze64 1623 zdjęcia1623 7 plików multimedialnych7
 
Nasze podróżewięcej
14.02.2019 - 05.03.2019
 
 
29.01.2018 - 15.02.2018
 
 
18.03.2016 - 04.04.2016