Wlascicielka posady przyjechala po nas na lotnisko. Mila niespodzianka :)
A, ze zabraklo dla nas miejsc w posadzie to zakwaterowali nas w hotelu nad Orinoko. Hotel o nazwie Colonial.
Widok z okna pokoju na pasaz i rzeke.
Poszlismy poszwedac sie po Ciudad. Czesc uliczek starego miasta jest na stromych uliczkach. Bardzo uroczo. Kolorowe domeczki, brukowane ulice i byloby bosko gdyby nie grube kraty w oknach...
Po za centrum radzono nam nie wychodzic.
Plaza Bilivar lekko rozczarowuje. Fajnie, ale spodziewalismy sie czegos bardziej monuntalnego. Pewnie mierzymy wszystko po europejsku a przeciez co kraj to obyczaj.
Zaraz po 18:00 wszystkie sklepy i stragany z poplochem zamykano. Zaciagano blaszane rolety, kraty. Centrum wymarlo.
Ani zywego ducha, samochody, nic... Z okna widzielismy tylko przechadzajaca sie panienke lekkich obyczajow.
Wieczor spedzilismy na tarasie hotelowym z Szyszkami i oczywiscie flaszka RONU.
W hotelu mieszkalo wielu studentow okolicznego Uniwersyteru,pogawedzilismy odrobine.