Po 5 godzinach jazdy dotarliśmy na dworzec PKS w Gdańsku gdzie czekał już na nas ojciec,teść i dziadek w jednej osobie .Po uściskach i 15 min byliśmy już w w naszym przytulnym lecz niestety po 3 tygodniach wychłodzonym do 13 st.C mieszkanku.
PODSUMOWANIE:
Przed wyjazdem dużo słyszeliśmy o kuchni Wietnamskiej . My jadaliśmy głównie w miejscach gdzie tłoczyli się miejscowi.
Trafialiśmy na smakołyki jak i na jedzenie bez smaku.
W szczególności do gustu przypadła nam zupa PHO którą jada się tu od wczesnego ranka do późnego wieczora - jest to wywar z wołowiny,kurczaka z makaronem ryżowym i mnóstwem aromatycznych świeżych ziół i często z paluszkami smażonymi na głębokim tłuszczu.
Na ulicach roznosi się zapach grilla z którego rusztu można zjeść różnorodne potrawy z mięs,warzyw i owoców morza.
A do kawki ,smażone w cieście słodki ziemniaki lub banany.
Oczywiście nie można nie wspomnieć o owocach morza ,których jest tu duża różnorodność np.Homary,kraby,żaby,wszelakie małże,krewetki,langusty,kalmary,ośmiornice jak też przeróżne ryby z rekinem na czele. Żółwie i węgorze.Wszystko mega świeże i stosunkowo niedrogie.
My jednak nadal za numer jeden na Świecie uznajemy kuchnie Indyjską :))))
Ani razu nie mieliśmy żadnych perturbacji żołądkowych mimo że pijaliśmy napoje z lodem i jadaliśmy w ulicznych knajpkach gdzie poziom higieny daleko odbiega od standardów Europejskich.
Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo - śmiało można chodzić po ulicach do póżnego wieczora bez żadnych obaw o zaczepki czy kradzież.
Oczywiście zawsze należy zachować zdrowy rozsądek.Tylko w większych miastach a w szczególności w Sajgonie miejscowi przestrzegają przed amatorami cudzej własności jeżdządzych na skuterach.Więc torebki i sprzęt foto lepiej dobrze pilnować .
Wietnamczycy sprawiają wrażenie jakby ciągle ze sobą rywalizowali.
Przeciskają się i wpychają byle być pierwszym.Nie ważne czy do wyjścia z samolotu czy do kolejki po odprawę paszportową.
Jeżeli ktoś Was przepuści z uśmiechem to na pewno nie będzie to Wietnamczyk:)
Na ulicach raczej nie oglądają się za innym kolorem skóry no chyba że robią to bardzo dyskretnie.
Inaczej jest gdy jedzie się z małym dzieckiem szczególnie gdy jest blondynką i ma błękitne oczy.
Wtedy pokazują palcami koniecznie chcą dotknąć bądz zrobić zdjęcie .
Gdyby były to sporadyczne przypadki może było by przyjemnie ale przy ciągłych zaczepkach już nawet sama Ewka miała dosyć i warczała przy każdej próbie kontaktu.
Matki z dziećmi nie mogą raczej liczyć na specjalne traktowanie .Pan w mundurze potrafi zamknąć bramkę do odprawy przed nosem i palcem nakazać stanąć na końcu nowej kolejki.
Na drogach samochody i skutery jeżdzą pod prąd i na czerwonym świetle.Na przejściu dla pieszych trzeba być bardzo ostrożnym i mieć oczy dookoła głowy.pomimo tego wypadków nie widać.Widocznie ten pozorny bałagan wymusza większą ostrożność .
Celowo wpisywaliśmy ceny noclegów,transportu i żywności ,bo trudno znależć takie informacje .Mamy nadzieję że przyda się to komuś przy planowaniu budżetu na wyjazd do Wietnamu. Całość wydatków na 3 osoby - 10 tyś zł.
Podróżowalismy z małym dzieckiem. Ewka ma niecałe 3 lata.
Bez dziecka jest łatwiej, wygodniej - ale się tęsknii i cały czas myśli o małej istotce gdzieś tam daleko.
Tą opcje przerabialiśmy w Wenezuelii.
Wiele osób zadawało nam pytania - czy jest to rozsadne, bezpieczne itp.
Zrobiliśmy wszystko żeby zminimalizowac ryzyko choroby (szczepienia), a w razie czego wykupilismy dodatkowe ubezpieczenie. Oczywiście mieliśmy wielką torbę lekarstw na prawie wszystkie okoliczności.
Lekarstwa nie przydały się:), nie skorzystalismy też z ubezpieczenia :) Ewka dała sobie świetnie radę w podróży.
Oczywiscie były słabsze momenty, ale kto ich nie ma...
Czy podróżować z dzieckiem?, a może zostawić z dziadkami?, a może zrezygnować z pasji i marzeń?
Jak przy każdej sprawie zdania są podzielone. My zdecydowaliśmy dzielić się naszą pasją z córką.
To nasz wybór i nasze życie :)))) Wy róbcie jak chcecie ;)