Wylądowaliśmy wszyscy o czasie. Umówiona wcześniej zakonnica z Domu Pielgrzyma już na nas czekała.
Szalona siostrzyczka niczym z filmu z Luis de Funes :))))) przewiozła nas slalomem po ulicach Rzymu.
Dom Pielgrzyma okazał się bardzo przyjemnym miejscem. Standard jak w bardzo dobrym pensjonacie.
Towarzystwo w wiekszości to Polacy. Czasem duże grupy, czasem małe jak nasze.
Na dachu jest duży taras z widokiem na centrum Rzymu.
Siedzielismy tam wieczorami przy wspólnych kolacjach i popijaliśmy winko.
Pierwszego dnia wrzuciliśmy walizy do pokoji i pognaliśmy do Watykanu.
Kilka przystanków kolejką podmiejską. Później krótki spacerek i byliśmy na Placu Świetego Piotra.
Nie ma znaczenia czy jest się tam pierwszy czy piąty raz - za każdym razem robi wrażenie.
Weszliśmy do Bazyliki. Przed wejsciem stała ochrona i prześwietlała wszystkich niczym na lotnisku.
Jak byliśmy tam 10 lat temu można było po prostu wejść z ulicy. A teraz wykrywacze metali, pełno ochrony...
Tym razem udało nam się wejść na kopułę Bazyliki. Można było pojechać windą lub wybrać opcje krętymi schodami.
Wybór był prosty ! Schody!!!
A na górze czekała nagroda. Piękny widok na plac a w oddali wspaniałe centrum Rzymu.
Po drugiej stronie ogrody watykańskie.
Póżniej zeszliśmy do grot watykańskich odwiedzić groby papierzy.
Wiele osób nie kryło wzruszenia, że może być tak blisko naszego papierza.
Następnego dnia była audiencja generalna i wiekszość naszej grupy udała się na nią.
Tymczasem ja i Maciek łaziliśmy po ulicach Rzymu i chłoneliśmy atmosferę wiecznego miasta. Dołączyliśmy do grupy na koniec audiencji i później wspólnie poszliśmy na włoskie lody. PYCHA !!!! :)))