Na dworcu w Santo Domingo ruch jak w ulu każdy gdzieś jedzie. Z megafonu wypływają dla nas niezrozumiałe komunikaty w języku Hiszpańskim i …
tylko Hiszpańskim.
Jednak jakoś udaje się nam kupić bilety i znaleźć właściwy autobus do Sosua (w myśl zasady ,najpierw pokazujesz bilet , póżniej wsiadasz)
Po pięciu godzinach jazdy klimatyzowanym autobusem „Caribe Tours” dotarliśmy na miejsce.
Dalej taksówką do posady „Casa Roberto” w Cabarete którą to zarezerwowaliśmy przez blooking.com
Sami pewnie byśmy tu w życiu nie trafili bo posada jest w bocznej uliczce i jest bardzo słabo oznaczona. Posada prowadzona jest przez Niemca Roberto mówiącego po Hiszpańsku i oczywiście po Niemiecku który do pomocy ma trochę odlecianego Pitera , również Niemca który mówi po Angielsku i zajmuje się wszystkimi pracami w posadzie .
Do pomocy czasem przychodzi miejscowa pani która zajmuje się przygotowaniem opcjonalnych śniadań dla gości i sprzątaniem pokoi.
Sama posada mocno już odbiega o standardu jaki znamy z naszego podwórka. Wszystko jest tu wiekowe i trzyma się jedynie dzięki farbie
Ale jest za to lodówka ,wiatrak i nieżle hulający Internet oczywiście pod warunkiem że jest prąd którego czasem brakuje .A własnego agregatu nie posiadają.
Samo Cabarete to w centralnej turystycznej części knajpy i sklepy pod turystów(czytaj ładniej i drożej).Na obrzeżach lokaleskie sklepy , przydrożne jadłodajnie i warsztaty motocyklowe które tu cieszą się sporym powodzeniem.
Plaża w Cabarete jest długa i piaszczysta .
Gdzieniegdzie porośnięta palmami i tropikalną roślinnością.
Jest też parę hoteli , posad i apartamentowców i oczywiście szkółek kite . Każdego dnia około południa włącza się tak zwana termika i zaczyna mocniej wiać .Na wodzie od razu pojawia się kolorowa parada latawców .Na plaży lokalesi sprzedają przekąski kokosy i pamiątki z podróży .
Więc jak zapomnisz wziąć na plaże wodę to na pewno nie umrzesz z pragnienia.
Każdego ranka chodzimy na spacer brzegiem morza bo wtedy słońce jeszcze nie jest tak bezwzględne i jest czym oddychać .Następnie w drodze powrotnej w lokaleskiej części zatrzymujemy się na śniadanie czyli empanadę i kawę .Nam najbardziej smakują te z jajkiem i te z kurczakiem .
Następnie zaopatrujemy się w owoce(papaja ,ananas ,mango ,banany ) które są tu względnie tanie i o niebo lepsze niż te dostępne w kraju oraz wodę która jest tu niezbędna do przeżycia i rum który również jest niezbędny do przeżycia Wszyszytko to przyda się na Nasz popołudniowy lunch zaraz po plażowaniu i pływaniu na kitebordingu.